Nie będę się za bardzo rozpisywać. Piotr Kolenda już stworzył na Facebooku wydarzenie, na które Was zapraszam. 
A tutaj opis tego co będzie się działo 28 i 29 marca.

To druga wycieczka do producentów żywności. Po pierwszej,"Skąd się bierze miód", na której było osiemnaście osób zapraszam tym razem na dwudniową imprezkę. Ruszamy w piątek (28 marca) z Retkini, z tego samego miejsca co poprzednio czyli spod wejścia do Ogrodu Botanicznego przy ul. Retkińskiej i pedałujemy przez Smulsko (park) do oczyszczalni ścieków a dalej tą samą drogą co do pszczelarza, lecz tym razem nie skręcamy w kierunku Mikołajewic lecz jedziemy do Chorzeszowa a następnie przez Kiki, Wrzeszczewice, pedałujemy z radością do Szadku. To bardzo spokojna droga dlatego ją wybrałem. Zaraz za Szadkiem, w Wielkiej Wsi śpimy w U Marka - Gospodarstwo Agroturystyczne gdzie gospodarze będą na nas czekali z kolacją. Po kolacji, posiedzimy przy ognisku, może pośpiewamy, uzupełnimy płyny w organizmach :) i myślę, że będzie fajnie. Rano zjadamy śniadanie i jedziemy zwiedzać piekarnię należącą do GS Szadek. Tam dowiemy się jak się robi chleb. Po zwiedzeniu pojedziemy zobaczyć kościół pw. św Idziego i ruszymy w stronę Łodzi. Wariantów trasy powrotnej jest wiele, a jeżeli uda mi się załatwić dodatkowe zwiedzanie pojedziemy jednym z nich. Do dyspozycji mamy dziewięć łóżek i kilkanaście miejsc bliżej ziemi (jeżeli preferujecie noc we własnym śpiworze na karimacie) Cena: łóżko - 50 PLN z kolacją i śniadaniem i 40 PLN (własny śpiwór i karimata) z kolacją i śniadaniem. Ponieważ gospodarze muszą zakupić prowiant na nasze potrzeby proszę o wcześniejszy kontakt celem rezerwacji miejsc i wpłaty. A, nie podałem jeszcze godziny. Spotykamy się o 16.30 co pozwoli nam dojechać na miejsce za dnia. A w sobotę do Łodzi wrócimy gdzieś około 15.00. Niech rowery będą z Wami!
Jeżeli chcielibyście wziąć udział w tej wycieczce to koniecznie dajcie znak na Facebooku.
https://www.facebook.com/events/671746829538953/?fref=ts

Nie raz już pisałam o swoich wybitnych nierealizowanych jeszcze planach pomalowania Meridy... Pomysłu całkowicie jeszcze nie wybiłam sobie z głowy. Mam już nawet namiar na firmę, która jak coś profesjonalnie proszkowo zajęłaby się malowaniem ramy za całkiem nieduże pieniądze (wraz z rozłożeniem i złożeniem roweru po operacji)...
Póki co Merida pozostaje srebrna tak jak była, może kiedyś jak budżet mi na to pozwoli - powrócę do tematu.

Teraz jednak miałam pilniejszą sprawę. Od roku w Scott SUB mam rogi typu baranek firmy Origin8. Był to dla mnie ratunek, bo jednak standardowa szosowa kierownica nie pasuje do manetek typu MTB.
Żeby te doczepiane baranki jakoś wyglądały musiałam skołować wąską kierownicę. Akurat miałam w domu starą kierownicę z roweru Maćka. Była uszkodzona na końcach. Przycięłam więc tą kierownicę do rozsądnej szerokości i zamontowałam. Wszystko jest ok. Dobrze sprawdza się to połączenie. Jednak przy całym czarnym rowerze biała kierownica wyglądała słabo :) W końcu kupiłam farbę w sprayu i pomalowałam ją na czarny matowy kolor.

Filozofia malowania tak na przykład mojej kierownicy nie jest zbyt skomplikowana. Wystarczy dobrze zetrzeć za pomocą papieru ściernego stary lakier (ja użyłam dwóch typów - z mniejszym i większym ziarnem). Trzeba dobrze zmatowić powierzchnie. Stara farbka w sumie była dość cienko położona także dość szybko zobaczyłam srebrne prześwity aluminium. Nie zdzierałam jednak tego "do gołego", ale bałaganik przy tym był niemały :)
Później dobrze odtłuściłam powierzchnię używając benzyny ekstrakcyjnej.
Chwilę zastanawiałam się jak trzymać kierę, aby porządnie i bez problemów nałożyć nową farbę. Sposób okazał się banalny - przeciągnęłam przez nią sznurek, zawiesiłam na rusztowaniu balkonowego stoliczka i już.
Nałożyłam dwie warstwy farby, każda w odstępie 24h. Dziś sprawdzę jak ostatecznie wygląda i jeżeli po całkowitym wyschnięciu nie ma żadnych ubytków montuję ją na rowerze.
Aha, do malowania użyłam lakieru firmy Craft w kolorze czarnym matowym :)

Oto efekt po malowaniu: