Z reguły jest tutaj coś o rowerach, piwach i tematach pochodnych jednak od niedawna pojawił się u mnie jeszcze jeden wątek, który gdzieś tutaj muszę wcisnąć.
A mianowicie jest to bieganie.
Do biegania miałam kilka podejść, jednak dopiero teraz zrozumiałam jak powinno się to zrobić prawidłowo. Rok temu wraz ze znajomą umawiałyśmy się i biegałyśmy ile fabryka dała, bez zatrzymywania. Był to błąd, mnie to zniechęciło, koleżanka się rozchorowała i zrezygnowała z dalszych prób. Troszkę czasu od tamtej chwili minęło.
Niedawno Maciek znalazł fajnie rozpisany program treningowy dla początkujących. Zakłada on, że po 18 tygodniach (gdzie w tygodniu przewidziane są 3-4 treningi) przebiegnie się pierwsze 10 km.
Autorem tego planu jest pan Jerzy Skarżyński. A sam plan można znaleźć pod tym adresem.
Wczoraj zakończyliśmy 2 tydzień. Jestem w szoku, że tak bezproblemowo to wszystko przebiega. Nie mogę narzekać na zakwasy, bóle jakiekolwiek poza tymi które towarzyszą "ożywianiu" mięśni o których istnieniu wcześniej nie wiedziałam :) Oddech po pierwszych 3 treningach mi się unormował, nie mam zadyszki, nogi już w miarę sprawnie się poruszają i nawet czuję, że obwód tu i ówdzie nieco się zmniejszył po tak krótkim czasie. Póki co na dystans staram się nie zwracać uwagi, bardziej tutaj chodzi o czas i wnioski jakie można wysnuć po samym etapie biegu.
Na biegowej ścieżce w parku na Zdrowiu można spotkać masę biegaczy, tych już mocno zaawansowanych jak i amatorów w mojej lidze. Bardzo jest to przyjemne kiedy już po kilku dniach "znajomości z widzenia" można się przywitać podczas wymijania na trasie.
Przede nami jeszcze 16 tygodni. Oby przebiegły one tak jak dotychczasowy etap, bez kontuzji, spokojnie i z pełną motywacją.
Polecam ten plan treningowy każdemu żółtodziobowi, który bieganie uważa za coś ponad jego siły. Jest to bzdura, każdy kto tylko nie ma przeciwwskazań medycznych może zacząć biegać tylko należy to zrobić z głową i nie przesadzić na samym początku,
23 sierpnia 2014 odbyła się już druga impreza zorganizowana przez grupę Biegiem po Piwo, której celem było dotarcie spod Piwoteki Narodowej w Łodzi do Browaru Jan Olbracht w Piotrkowie Trybunalskim.
Biegacze musieli wstać nieco wcześniej i wyruszyć spod pubu już o godzinie 5 nad ranem. My - rowerzyści oraz rolkarz Jarek, spotkaliśmy się na zbiórce dwie godziny później. Tym razem skład naszej grupy "na kółkach" był nieco zmieniony. Dołączyli do nas Monika z Radkiem oraz Piotr Kolenda (rowerologia.pl). Dość sprawnie opuściliśmy granice miasta, największa zabawa z nawigowaniem zaczęła się w okolicy miejscowości Kalinko, gdzie postanowiłam użyć nawigacji w Garminie i pojechać po wskazanej nitce w kierunku Piotrkowa. To był pierwszy moment, kiedy powiedziałam, że nawigacja GPS to zło :) Otóż po kilku kilometrach kręcenia znaleźliśmy się w Rzgowie na wjeździe na krajową jedynkę. Tego miejsca bardzo chcieliśmy uniknąć ze względu na zmożony ruch. Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy cofnąć się do wyjazdu ze Rzgowa. W tym miejscu Marek postanowił wypróbować nawigację w telefonie z ustawieniem trasy dla rowerzystów. Chyba nie muszę mówić czym to się skończyło? :) Tak jest, znów spotkaliśmy się z "jedynką", tym razem nawigacja pokierowała nas do Tuszyna.
Nawigacji GPS mieliśmy serdecznie dosyć. Przerzuciliśmy się na mapę analogową i pytanie o dalszą drogę "lokalesów". Mniej więcej dwie godziny później dotarliśmy do Moszczenicy gdzie zrobiliśmy chwilę przerwy na naładowanie baterii prowiantem. Kilka kilometrów za Moszczenicą, na granicy Piotrkowa Trybunalskiego i Michałowa spotkaliśmy się w końcu z bohaterami całej imprezy, czyli grupą biegową.
Tym razem w składzie było trzech Michałów, Asia oraz Adam, który pomimo problemów zdrowotnych postanowił uczestniczyć w biegu i pokonać trasę ponad 50 km.
Piotr Kolenda w tym czasie już był na miejscu w Browarze. Po pracy wsiadł na swoją strzałę i przemknął naszą ulubioną jedynką prosto do Piotrkowa.
Pierwotnie mieliśmy pokonać trasę na odcinku ok. 56 km, my byliśmy bardziej ambitni - nakręciliśmy 81 km :)
Po dotarciu na miejsce pracownicy browaru zorganizowali dla nas grilla, ze smacznymi kiełbaskami oraz napojami. Po niedługim odpoczynku przeszliśmy do zwiedzania browaru. Dla niektórych było to pierwsze spotkanie z produkcją piwa na żywo. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem hali produkcyjnej z zaawansowanym sprzętem (19 tanków, rozlewnia z pasteryzowaniem i etykietowaniem). Największą atrakcją zwiedzania była jednak degustacja piwa prosto z tanka. Rewelacja!
Jak to wszystko wyglądało? Zobaczcie na zdjęciach poniżej:
Po wycieczce każdy z biegaczy otrzymał pamiątkową koszulkę browaru z etykietą narysowaną przez Andrzeja Mleczko, dodatkowo każdy z nas przygarnął firmowy kufel. Tutaj chciałabym bardzo podziękować panom z browaru, którzy tak miło nas przyjęli - świetnie się bawiliśmy. Dziękujemy!
Po wszystkich tych atrakcjach nastała chwila pożegnań i powrotu do Łodzi. Pojechaliśmy na dworzec i zapakowaliśmy się w bardzo wesoły pociąg. Jednak było nam mało, z dworca Łódź Kaliska udaliśmy się jeszcze na spędzenie wspólnego wieczoru w Piwotece Narodowej.
Już czekam na kolejną imprezę rowerowo-piwną :)
Urokiem rowerów jest to, że zajmują czasami sporo miejsca, szczególnie na niewielkiej przestrzeni jaką dysponujemy w domu. Ale nic straconego, można rower powiesić, oprzeć lub postawić w miejscu gdzie nie będzie nam przeszkadzał.
Oto kilka inspiracji jak można przechowywać rower w domu:
Wszystkie fotografie pochodzą z serwisu pinterest.com
Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, nic nie obciera, nie uciska, nie drapie... spodnie leżą bardzo wygodnie i podczas użytkowania (jazdy) nie ma z nimi problemów. Długość teoretycznie to 3/4 jednak dla mnie sięgają one ok. 2 cm za kolano. Za kolanem wszyta jest siateczka, która pozwala dużo szybkiej odprowadzić wilgoć niż standardowy materiał - bardzo praktyczna rzecz. Wykonane są materiału Energy 190. Wkładka od strony wewnętrznej wykonana jest z materiału SILVER BION FORTE, dzięki któremu powstrzymywane jest powstawanie nieprzyjemnych zapachów.
Podczas jazdy wkładka znajduje się w "dobrym miejscu", Idealnie pasuje do budowy ciała oraz do siodełka, z którego korzystam. Jej grubość jest optymalna i bardzo dobrze chroni przed urazami mechanicznymi.
Niedługo przejdą nieco dłuższy test podczas wyprawy szlakiem Odra-Nysa. Wtedy będę mogła coś więcej o nich napisać.