23 sierpnia 2014 odbyła się już druga impreza zorganizowana przez grupę Biegiem po Piwo, której celem było dotarcie spod Piwoteki Narodowej w Łodzi do Browaru Jan Olbracht w Piotrkowie Trybunalskim.

Biegacze musieli wstać nieco wcześniej i wyruszyć spod pubu już o godzinie 5 nad ranem. My - rowerzyści oraz rolkarz Jarek, spotkaliśmy się na zbiórce dwie godziny później. Tym razem skład naszej grupy "na kółkach" był nieco zmieniony. Dołączyli do nas Monika z Radkiem oraz Piotr Kolenda (rowerologia.pl). Dość sprawnie opuściliśmy granice miasta, największa zabawa z nawigowaniem zaczęła się w okolicy miejscowości Kalinko, gdzie postanowiłam użyć nawigacji w Garminie i pojechać po wskazanej nitce w kierunku Piotrkowa. To był pierwszy moment, kiedy powiedziałam, że nawigacja GPS to zło :) Otóż po kilku kilometrach kręcenia znaleźliśmy się w Rzgowie na wjeździe na krajową jedynkę. Tego miejsca bardzo chcieliśmy uniknąć ze względu na zmożony ruch. Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy cofnąć się do wyjazdu ze Rzgowa. W tym miejscu Marek postanowił wypróbować nawigację w telefonie z ustawieniem trasy dla rowerzystów. Chyba nie muszę mówić czym to się skończyło? :) Tak jest, znów spotkaliśmy się z "jedynką", tym razem nawigacja pokierowała nas do Tuszyna.
Nawigacji GPS mieliśmy serdecznie dosyć. Przerzuciliśmy się na mapę analogową i pytanie o dalszą drogę "lokalesów". Mniej więcej dwie godziny później dotarliśmy do Moszczenicy gdzie zrobiliśmy chwilę przerwy na naładowanie baterii prowiantem. Kilka kilometrów za Moszczenicą, na granicy Piotrkowa Trybunalskiego i Michałowa spotkaliśmy się w końcu z bohaterami całej imprezy, czyli grupą biegową.
Tym razem w składzie było trzech Michałów, Asia oraz Adam, który pomimo problemów zdrowotnych postanowił uczestniczyć w biegu i pokonać trasę ponad 50 km.
Piotr Kolenda w tym czasie już był na miejscu w Browarze. Po pracy wsiadł na swoją strzałę i przemknął naszą ulubioną jedynką prosto do Piotrkowa.
Pierwotnie mieliśmy pokonać trasę na odcinku ok. 56 km, my byliśmy bardziej ambitni - nakręciliśmy 81 km :)

Po dotarciu na miejsce pracownicy browaru zorganizowali dla nas grilla, ze smacznymi kiełbaskami oraz napojami. Po niedługim odpoczynku przeszliśmy do zwiedzania browaru. Dla niektórych było to pierwsze spotkanie z produkcją piwa na żywo. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem hali produkcyjnej z zaawansowanym sprzętem (19 tanków, rozlewnia z pasteryzowaniem i etykietowaniem). Największą atrakcją zwiedzania była jednak degustacja piwa prosto z tanka. Rewelacja!
Jak to wszystko wyglądało? Zobaczcie na zdjęciach poniżej:




















Więcej zdjęć mojego autorstwa znajdziecie

Po wycieczce każdy z biegaczy otrzymał pamiątkową koszulkę browaru z etykietą narysowaną przez Andrzeja Mleczko, dodatkowo każdy z nas przygarnął firmowy kufel. Tutaj chciałabym bardzo podziękować panom z browaru, którzy tak miło nas przyjęli - świetnie się bawiliśmy. Dziękujemy!

Po wszystkich tych atrakcjach nastała chwila pożegnań i powrotu do Łodzi. Pojechaliśmy na dworzec i zapakowaliśmy się w bardzo wesoły pociąg. Jednak było nam mało, z dworca Łódź Kaliska udaliśmy się jeszcze na spędzenie wspólnego wieczoru w Piwotece Narodowej.

Już czekam na kolejną imprezę rowerowo-piwną :)

Urokiem rowerów jest to, że zajmują czasami sporo miejsca, szczególnie na niewielkiej przestrzeni jaką dysponujemy w domu. Ale nic straconego, można rower powiesić, oprzeć lub postawić w miejscu gdzie nie będzie nam przeszkadzał.

Oto kilka inspiracji jak można przechowywać rower w domu:















Wszystkie fotografie pochodzą z serwisu pinterest.com

Jako, że moja wcześniejsza rowerowa pielucha się wysłużyła - musiałam na najbliższy wyjazd pomyśleć o czymś nowym. Właściwie bez większych planów zakupowych wybrałam się do InterSportu i przymierzyłam kilka modeli damskich spodni. Jednym z nich był Berkner Amy, damskie spodnie typu 3/4, bez szelek z wyprofilowaną pod kobiecą anatomię wkładką.




Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, nic nie obciera, nie uciska, nie drapie... spodnie leżą bardzo wygodnie i podczas użytkowania (jazdy) nie ma z nimi problemów. Długość teoretycznie to 3/4 jednak dla mnie sięgają one ok. 2 cm za kolano. Za kolanem wszyta jest siateczka, która pozwala dużo szybkiej odprowadzić wilgoć niż standardowy materiał - bardzo praktyczna rzecz. Wykonane są materiału Energy 190. Wkładka od strony wewnętrznej wykonana jest z materiału SILVER BION FORTE, dzięki któremu powstrzymywane jest powstawanie nieprzyjemnych zapachów.

Podczas jazdy wkładka znajduje się w "dobrym miejscu", Idealnie pasuje do budowy ciała oraz do siodełka, z którego korzystam. Jej grubość jest optymalna i bardzo dobrze chroni przed urazami mechanicznymi.
W pasie oraz w nogawkach wykorzystana jest elastyczna antypoślizgowa taśma, dzięki której spodnie nie przesuwają się podczas jazdy.

Niedługo przejdą nieco dłuższy test podczas wyprawy szlakiem Odra-Nysa. Wtedy będę mogła coś więcej o nich napisać. 





Zawsze, co roku jak tylko próbujemy gdzieś wyjechać na rowerach musi zdarzyć wcześniej się coś co albo pokomplikuje nam plany, albo zwyczajnie wyprowadzi człowieka z równowagi i nastroju przedurlopowego.
Teraz nie mogło być inaczej.
W sumie troszkę mnie dziwiło, że nic się nie stało jak na razie, ale... dosłownie kilka minut temu Maciek wypatrzył pęknięcie ramy w swoim rowerze. Na wysokości rury podsiodłowej.
Sztycę zawsze miał wsuniętą głęboko, więc nie ma tutaj mowy o tym, że była źle umieszczona. No nic, mamy nadzieję, że szybko to uda się naprawić (zespawać).
Najwyżej Maciek pojedzie na trasę szlaku Odra-Nysa na moim Scottcie, a ja zabiorę na wycieczkę Meridę, która teraz stoi sobie u Karinki na balkonie. Dobrze jest mieć w razie co jeden rower w zapasie :)



EDIT:
Wszytko już wiemy. Rama będzie reklamowana. Po niedzieli rower zostanie odstawiony do GoldSportu na Kopernika gdzie przejdzie przez wszystkie procedury. Potrwa to ok 2 miesięcy. Dlatego Maciek na wyprawę pojedzie na moim rowerze. Ja natomiast zabiorę Meridę.
Jak pech to pech :)