Mamy drugą połowę marca, a za oknem wiosnę. Słońce, temperatura w weekend sięgnęła nawet 21 kresek. Cieszy mnie to strasznie, bo w końcu pogoda pozwoliła mi na wyregulowanie i odświeżenie mojego jednośladowego pojazdu, który biedny przez całą zimę stał w przedpokoju i czekał na swoje 5 minut.
Niestety, przez moją tendencję do chorowania jestem zmuszona zrezygnować z rowerowania kiedy temp. spada poniżej zera i leży śnieg - żałuję bardzo, bo chciałabym spróbować jazdy zimą. Może kiedyś? Oby.
Przyznaje, nie mogłam się doczekać, aż zrobię pierwszą rundkę na rowerze w tym roku.
Nadszedł w końcu weekend - 17-18 marca, prognozy pogody sprawdziły się. Ciepło, a nawet upał jak na tą porę roku. Masa rowerzystów w mieście i poza nim. W tym roku nie tylko pogoda motywuje do jazdy ale też wysoka cena paliwa, która jeszcze chwilka a sięgnie 6 zł (samochód to skarbonka bez dna!).
Plan pierwotny zakładał wypad do Lasu Łagiewnickiego (okolice Arturówka). Ale pod presją towarzystwa (:P) pojechaliśmy dalej, czarnym szlakiem rowerowym Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich dotarliśmy do Dobrej, stąd dalej do Dobieszkowa. Jak na pierwszy wypad za miasto czułam, że moje mięśnie jeszcze śpią, snem zimowym i głębokim. W ok 3/4 trasy poczułam, że brakuje mi pary do jazdy - tej która była tuż przed zakończeniem sezonu 2011. Dlaczego coś takiego znika? :) To nie fair, tyle pracy włożonej i teraz wszystko od nowa. Nawet systematyczna gra w squasha i badmintona za bardzo nie pomogła :)
Oczywiście nie było ze mną tak źle jak może się wypadać. Spadła mi średnia prędkość i 4-literki odczuły ponad 40 kilometrową wycieczkę, ale generalnie jestem bardzo zadowolona, że zrobiliśmy tą trasę.
Jeszcze 2-3 takie wypady i powinnam wrócić do żywych, tym bardziej, że już niedługo - pod koniec miesiąca będę miała nową maszynę - rower przełajowy. Doczekać się nie mogę :)
Za tydzień kolejna jazda, trzeba się hartować!
A to nasza sobotnia traska: