Zawsze, co roku jak tylko próbujemy gdzieś wyjechać na rowerach musi zdarzyć wcześniej się coś co albo pokomplikuje nam plany, albo zwyczajnie wyprowadzi człowieka z równowagi i nastroju przedurlopowego.
Teraz nie mogło być inaczej.
W sumie troszkę mnie dziwiło, że nic się nie stało jak na razie, ale... dosłownie kilka minut temu Maciek wypatrzył pęknięcie ramy w swoim rowerze. Na wysokości rury podsiodłowej.
Sztycę zawsze miał wsuniętą głęboko, więc nie ma tutaj mowy o tym, że była źle umieszczona. No nic, mamy nadzieję, że szybko to uda się naprawić (zespawać).
Najwyżej Maciek pojedzie na trasę szlaku Odra-Nysa na moim Scottcie, a ja zabiorę na wycieczkę Meridę, która teraz stoi sobie u Karinki na balkonie. Dobrze jest mieć w razie co jeden rower w zapasie :)
EDIT:
Wszytko już wiemy. Rama będzie reklamowana. Po niedzieli rower zostanie odstawiony do GoldSportu na Kopernika gdzie przejdzie przez wszystkie procedury. Potrwa to ok 2 miesięcy. Dlatego Maciek na wyprawę pojedzie na moim rowerze. Ja natomiast zabiorę Meridę.
Jak pech to pech :)
U mnie z 2 lata temu, też pękła rama i do tego 2 miesiące po gwarancji. Ale mimo tego Unibike wymienił mi ramę na nową. Ale cała procedura nie trwała z 2 miesiące, może 2 tygodnie, a nawet chyba jeden.
Tylko zwróć uwagę na jeden bardzo ważny detal - Unibike to polska firma, akcja gwarancyjna nie musi odbywać się drogą międzynarodową....
a Scott swoje sekcje produkcyjne na rozsiane po całej Europie...