Oto moje nowe rowerowe logo:
Mimo, że poza zeznaniami nie mają żadnego dowodu rzeczowego, żadnej pozytywnej próbki od razu uznali człowieka za winnego, któremu należy odebrać wszystko... I co najgorsze sam im na to pozwolił. Okazuje się, że robiąc ten krok w tył - USADA ma prawo tak postąpić...
Nie potrafię zrozumieć teraz po co to zrobił. Już nie jest ważne czy rzeczywiście za każdym razem zażywał jakieś środki czy nie... A jeżeli tak to udało mu się to zataić i dzięki temu bez dowodów rzeczowych nie powinno do czegoś takiego dojść. Mam nadzieję, że pojawią się jakieś dalsze wyjaśnienia. Głupie i bezmyślne byłoby zakończenie tej sprawy, po tylu latach - w ten właśnie sposób.
Zawsze był i mimo wszystko będzie moim kolarskim idolem.
Ze wszystkich mediów jedynie UCI wyjaśniło jak sprawa wygląda z ich strony:
The UCI notes Lance Armstrong’s decision not to proceed to arbitration in the case that USADA has brought against him.
The UCI recognises that USADA is reported as saying that it will strip Mr. Armstrong of all results from 1998 onwards in addition to imposing a lifetime ban from participating in any sport which recognises the World Anti-Doping Code.
Article 8.3 of the WADC states that where no hearing occurs the Anti-Doping Organisation with results management responsibility shall submit to the parties concerned (Mr Armstrong, WADA and UCI) a reasoned decision explaining the action taken.
As USADA has claimed jurisdiction in the case the UCI expects that it will issue a reasoned decision in accordance with Article 8.3 of the Code.
Until such time as USADA delivers this decision the UCI has no further comment to make.
UCI Press Services
Lance Armstrong ma już dość... walki w USADA w sprawie jego rzekomego szprycowania środkami dopingującymi w czasie Tour de France za czasów jego niesamowitych zwycięstw. Sprawa tego czy rzeczywiście używał substancji niedozwolonych czy nie jest bardzo kontrowersyjna. Od strony medycznej ciężko było mu coś udowodnić ze względu na leki, które przyjmował i które na pewno przyjmuje do tej pory z powodu choroby jaką pokonał - m.in. testosteron.
USADA uparcie przez wiele lat szukała dowodów rzeczowych i do dziś - nie ma nic, poza jednym zeznaniem pana Floyda Landisa, który wraz z Armstrongiem startował w barwach grupy US Postal Service. Zeznał, że Armstrong uczył ich "sztuczek" dopingu. I znów - nie ma na to żadnych dowodów, są tylko słowa bez jakiegokolwiek poparcia. A Landis, który w 2006 roku wygrał Tour de France - sam wpadł za doping i utracił tytuł. W jego przypadku dowody były jednoznaczne.
Powstaje teraz pytanie jak na oświadczenie Armstronga zareaguje USADA. Czy uzna, że sprawa została przez nich wygrana i postanowią odebrać mu wszystkie tytuły z TdF i może dodatkowo ukarać go przymusową przerwą od startu w jakichkolwiek zawodach kolarskich, czy dadzą sobie spokój...
Wg mnie prawo nie powinno w tej chwili działać wstecz - skoro nie udało im się niczego na niego znaleźć od 2002 roku, nie powinni wyciągać żadnych konsekwencji z jego wycofania się już z tej sprawy - tylko po ludzku zamknąć sprawę i zająć się bieżącymi kolarzami.
Ale jak to będzie - na pewno okaże się najpewniej w ciągu najbliższych dni.
Mój rower troszkę się rozchorował, kilka dni temu tylne koło zaczęło nieprzyjemnie ósemkować. Najprawdopodobniej z powodu silniejszego uderzenia. Mam wrażenie, że stało się to podczas powrotu z Holandii, kiedy to "delikatnie" rower został wrzucony do luku bagażowego.
Jak dobrze byłoby gdyby inni rowerzyści również z taką troską podchodzili do swoich maszyn. Jak widzę te skrzypiące, trzaskające, dramatycznie ósemkujące rowery jadąc do pracy i nie tylko... Jak można na czymś takim się poruszać? Wychodzę z założenia, że należy dbać o rower... zawsze!
Tak czy siak dziś bez jazdy na trenażerze i jutro tramwaj - huurrra <ironia mode on>
Garmin Edge 800 - świetny komputer pokładowy dla rowerzystów. Polecam.
A tutaj jego reklama, najlepsza jak do tej pory.
Garmin Edge 800 from Wildruf on Vimeo.
W tytule nazwa trenażera jest nieco inna od tej podawanej we wcześniejszych wpisach. A wszystko przez dzisiejszą przesyłkę. Otóż przyjechał do mnie trenażer nieco inny, a mówiąc konkretniej - lepszy niż chciałam. Elite SuperCrono Power Mag poza elastogelową rolką, 8-biegową manetką oraz bidonem i potnikiem w komplecie, różni się też od wcześniejszych modeli budową ramy. Jest ona o tyle fajna, że na opór w trakcie jazdy ma też wpływ ciężar rowerzysty.
Cieszę się z zakupu, jestem ciekawa jak wypadnie w praktyce.
Nie miałam jeszcze zbyt wiele czasu aby mu się przyjrzeć, bo jeszcze jestem w pracy. Więcej informacji następnym razem :)
A tutaj filmik z Tour de France 2011 i jednocześnie test tego trenażera:
Polowanie na trenażer, który wcześniej się upatrzyło wcale nie należy do czynności prostych. Fakt, że dany sklep rowerowy twierdzi, że go posiada w swojej ofercie wcale nie oznacza, że tak jest w rzeczywistości. Ludzkie lenistwo i niedbałość o w tej dziedzinie sprawiły, że straciłam zaufanie do niektórych sklepów www. Zdobycie trenażera Elite Novo Mag obecnie jest już niemożliwe, chyba, że mówimy o nowej dostawie, która pojawić ma się na początku września - ale wtedy jego cena będzie o 200 zł wyższa - czyli kosztować będzie 750 zł. Dla mnie nieco za dużo, szczególnie jeżeli mówimy o pierwszym trenażerze w życiu.
Na szczęście udało mi się zdobyć maszynę z serii Novo, ale o półkę wyższą czyli model Elite Novo Mag Force. Wszystko za pośrednictwem sklepu TwojaMerida.pl - tutaj również oferta w internecie nie jest zbyt aktualna, ale zdzwonienie się z nimi przyniosło bardzo pozytywny rezultat ponieważ ten trenażer załatwią mi w promocyjnej cenie, bardzo zbliżonej do ceny modelu wcześniej poszukiwanego.
Trenażer jest już zamówiony i ma pojawić się u mnie na początku przyszłego tygodnia. Jak już tylko będzie na pewno coś o nim napiszę.
"Nie będzie wymówek" oczywiście mam tu na myśli jazdę na rowerze. Już niedługo brzydka pogoda, zima czy zwykłe lenistwo nie będą przeszkodą. Chcę w najbliższym czasie (w ramach prezentu na zbliżające się urodziny) nabyć trenażer rowerowy, dzięki któremu będę mogła jeździć okrągły rok. Zdaję sobie sprawę, że po pewnym czasie jest to nudne - ciągle te same widoki, stojące powietrze etc, ale motywuje mnie możliwość zwiększenia swoich osiągnięć wytrzymałościowych i utrzymanie formy.
Wybrany trenażer to Elite Novo Mag, jeden z podstawowych trenażerów.
Parametry:
- Trenażer magnetyczny tj. sterowny manetką która oddala lub zbliża magnesy do koła zamachowego i dzięki temu zmniejsza lub zwiększa opór toczenia.
- Przystosowany zarówno do górskich jak i szosowych rowerów z kołami 24", 26" 28" lub 29"
- Rolka z elastogelu, zapewnia lepszy chwyt, bardziej cichą pracę (zmniejszeniu hałasu o 50% w porównaniu do rolek metalowych) i mniejsze zużycie opon o ok. 20% w porównaniu z rokami metalowymi
- Szybki w instalacji, wystarczy tylko postawić rower, założyć manetkę na kierownicę i już można trenować
- Obciążenie może być regulowane za pomocą manetki + przełożenia w rowerze.
- Regulacja manetki jest 5-stopniowa
- Kolor trenażera - biało-czerwony
- Zalecany dla każdego kto chce potrenować w zimie bez wychodzenia z domu.
- Trenażer ten jest dobrą propozycją dla mieszkańców w bloku czy innym podobnym budynku mieszkalnym, gdzie ciche urządzenie jest wskazane.
- W zestawie zacisk do tylnego koła
Minęło już kilka ładnych dni od powrotu do kraju, także czas najwyższy coś skrobnąć na temat naszej wyprawy po Holandii :)
nasz środek transportu z Warszawy do Amsterdamu |
rowery już złożone, zaraz wyjeżdżamy |
wyjazd z lotniska Schiphol |
wjazd do Leiden |
Centrum Leiden, jeden z niewielkich portów |
Leiden, dworzec kolejowy i autobusowy |
Droga na Hagę |
Scheveningen - Hotel Kurhaus od strony centrum |
Scheveningen - centrum |
Scheveningen - Hotel Kurhaus |
Scheveningen - deptak |
Nasz namiot, rowery i sąsiedzi |
Amsterdam - Haga
dystans ok. 72 km
Już niedługo kolejne wpisy z relacją :)
Jeżeli okaże się, że z powodów finansowych za rok nie dam rady wyjechać zagranicę to prawdopodobnie zdecyduję się na Mazury. Przyznam szczerze, że w tych rejonach nigdy nie miałam okazji być. Także przejechanie trasy na rowerze będzie dobrym sposobem na zwiedzanie.
Trasa jaka mi się wyznaczyła w google maps wygląda następująco:
Wyświetl większą mapę
Ach dawno nie pisałam nic o designie. A w szczególności wystroju wnętrz.
Strasznie, ale to strasznie podoba mi się styl skandynawski w aranżacji wnętrz. Lekki, jasny, przestronny. Szczególnie dobrze spisuje się w mniejszych mieszkaniach, dzięki niemu pomieszczenia wydają się optycznie większe - jasne barwy sprawiają, że ściany wydają się bardziej oddalone, wyższe i dają więcej możliwości podczas projektowania układu danego pokoju.
Generalnie styl Północy można podzielić na dwa typy:
- country - tutaj występuje bardzo dużo form naturalnych, drewnianych, ludowe akcenty, elementy bliskie naturze
- modernistyczny - minimalistyczny (mój ulubiony!)
Bardzo pomocna przy aranżacji jest Ikea, tutaj znaleźć można gotowe zestawy mebli i wiele inspiracji. Ale nie tylko ta firma jest w stanie dostarczyć nam meble, które zbliżą nasze mieszkanie do skandynawskich klimatów.
Najważniejsze to zachować proporcje i barwy. Pozostałe rzeczy zależą od naszych potrzeb i fantazji.
Kilka inspiracji, dzięki którym mam już w głowie wstępny plan :)
30 Scandinavian Kitchen Ideas That Will Make Dining a Delight A Scandinavian Beauty |
Tak szybciutko..
załatwiliśmy dziś bilety bagażowe dla naszych rowerów na zbliżający się lot do Amsterdamu. Opłata za rower to 50 euro za odcinek (jest to typ bagażu "sprzęt sportowy", który nie jest umieszczany w tym samym luku co inne bagaże).
W naszym przypadku 2 rowery * podróż do i z Amsterdamu = łącznie 200 euro + opłata taryfowa w wysokości 55 zł od roweru.
Okazało się, że za przelot rowerów zapłaciliśmy więcej niż za nas oboje!
Tłumaczę sobie, że mogło być gorzej :)
To, że chodzi za mną rower szosowy - to wiadomo nie od dziś,
korzystając z chwili odmóżdżenia poszperałam w sieci za częściami jakie byłyby mile widziane w moim wymarzonym rowerze. Chciałam się zorientować z jakimi kosztami musiałabym się ewentualnie liczyć i prawdę mówiąc jestem zdziwiona, bo nie okazały się one aż tak wysokie jak wcześniej myślałam.
Ramę wybrałam hm przeciętną można powiedzieć, ale jak na moje potrzeby to nic więcej nie potrzeba. Owszem jest masa ślicznych nowoczesnych ram z logo wielkich i cenionych firm - jednak ich ceny są wyższe niż mój koszt podstawowy poniższego zestawu:
Koszt podstawowy (powyższego zestawu):
3.754 zł
Waga powyższego zestawu:
8.020 g
Szacowany koszt ogólny (dodatkowe koszty w postaci pancerzy, linek, obejm, śrubek, etc + złożenie): 4500 zł
Może kiedyś się skuszę :)
Widzę, że jeszcze nie wspomniałam o Majowej Łódzkiej Masie Krytycznej, która miała miejsce w ostatni piątek - 25 maja.
Od razu powiem, że mamy nowy rekord w postaci ilości uczestników - pojawiło się 1431 osób.
Rekordem także była długość trasy. Pokonaliśmy ok 22 km. Dla mnie osobiście jest to krótki dystans, ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu był to swojego rodzaju wyczyn (szczególnie dla najmłodszych uczestników, którzy dzielnie kręcili w towarzystwie swoich rodziców/opiekunów). Poza tym w tłumie prawie 1.5 tysiąca rowerzystów jazda nie należy do wybitnie komfortowych. Ciągłe przyspieszanie albo zwalnianie do żółwiego tempa - niestety, taki urok. Nie zmienia jednak faktu, że tym razem było bardzo bezpiecznie i spokojnie. Ewentualnych kraks było wg mnie bardzo mało. Słyszałam o jednej - kiedy to jedna dziewczyna wpadła na rower strażniczki miejskiej, ale nic poważnego się tam nie stało (jedna osoba gwałtownie zahamowała, druga już nie zdążyła).
Nie da się ukryć, że tak długa kolumna masy jest w stanie zablokować porządny kawałek miasta. Tak oczywiście się stało i to w kilku ważnych miejscach. Przejazd kolumny przez jedno skrzyżowanie trwał od 12-15 minut jak można było zobaczyć to na kilku filmach na youtube'ie. Większe ulice jakie przecinaliśmy to Kościuszki, Mickiewicza, Politechniki, Pabianicka, Rzgowska, Piotrkowska.
Przerażająca myśl: Patrząc na tworzące się gigantyczne korki miałam przed oczami zeszłoroczny "wypadek" podczas jednej z mas krytycznych w Brazylii gdzie kierowca auta z premedytacją wjechał w kolumnę, rozjeżdżając kilkunastu rowerzystów (nikt mocno nie ucierpiał!). Na szczęście u nas jest obstawa policji, z tyłu i z przodu kolumny więc czuję się nieco bezpiecznej, jednak boki nie są tak chronione - oby nic takiego u nas nigdy nie miało miejsca! Wariatów "za kółkiem" nie brakuje.
Czy padnie kolejny rekord już za niecały miesiąc? Zobaczymy już 29 czerwca :)
W końcu udało nam się zorganizować wypad do Arboretum w Rogowie, położone ok 40 km od Łodzi. Łącznie pokonaliśmy niemalże 82 km. Pogoda do jazdy była rewelacyjna - bez upału, ale też przeszywającego chłodu - w sam raz. Znów troszkę upiekły mi się łapy oraz ryjek (z wyraźnym wyróżnieniem okularów przeciwsłonecznych).
Po drodze mieliśmy kilka przygód.
Po pierwsze wpadliśmy na wyścig kolarski organizowany przez ŻTC. Ba, ruszyliśmy na starcie wraz z jedną grupą - jednak Panowie w wieku słusznym okazali się mocniejszymi zawodnikami niż na to wyglądali i nie dali nam nawet najmniejszych szans :) Choć zabawnie wyglądało kiedy na linii startu ustawiły się 3 osoby na rowerach innych niż kolarki wyposażeni w sakwy :D
Naszą pogoń za peletonem niestety musieliśmy przerwać w momencie kiedy Kuba w okolicach Kalonki stracił jedną dętkę - na szczęście wymiana odbyła się bezproblemowo i po kilku minutach mogliśmy ruszyć dalej i pod tym względem więcej przygód nie było.
Nie da się ukryć - trasa od północnej strony Brzezin do Rogowa jest w porządku, asfalt w całkiem niezłym stanie. Miejscami można pojechać drogą "dziką" przez łąki. W jednym miejscu pojechaliśmy szlakiem PTTK - i jak zawsze szlak okazał się prawie odpowiedni dla rowerów szczególnie naszych (prawie robi dużą różnicę). Dużo piachu, ostrych kamieni, etc. Ale nie mogło być inaczej - bez problemu przebiliśmy się przez leśny szlak i już prawie byliśmy na miejscu. Do samego Rogowa pozostało zaledwie kilka km.
Kiedy dotarliśmy do rogowa okazało się, że u Kuby rozwinęła się paskudna infekcja spojówki oka, która okazała się obrzękiem spowodowanym przez soczewkę. Dlatego darował sobie zwiedzanie Arboretum w tym stanie i niestety jak najszybciej wrócił do Łodzi :(
My natomiast pospacerowaliśmy po ogrodzenie, zwiedziliśmy muzeum przyrodnicze, zjedliśmy małe co nieco i niebawem także wróciliśmy. (w trakcie takich dystansów każdy spacer niestety troszkę rozleniwia i wybija z rytmu :/)
Powrót już nie był tak przyjemny jak droga wcześniejsza. Okazuje się, że miejscowości położone na południe od Brzezin mają pokręcony układ i dlatego, żeby nie błądzić między nimi cofnęliśmy się do samych Brzezin i dalej pojechaliśmy drogą do Andrespola. Tutaj popełniliśmy jeden błąd - niepotrzebnie wpakowaliśmy się w ul. Rokicińska - poruszało się baaardzo dużo samochodów, tworzyły się korki przez co jechaliśmy poboczem, które było większym offroadem niż wcześniejszy szlak rowerowy... straciliśmy tutaj więcej czasu niż gdybyśmy wybrali dłuższą trasę przez Wiśniową Górę i dalej ulicą Kolumny do Rzgowskiej (tak jechaliśmy tydzień temu).
Tak czy siak wycieczka nam się udała. Przez cały weekend od piątku zrobiliśmy ok 140 km co nas cieszy - jest to dobre przygotowanie przed kręceniem w Holandii :)