Trasa rowerowa 1561024 - powered by Bikemap 

Cały czas dopracowujemy trasę na Holandię. Obecnie mamy plan wstępny na wszystkie dni samej jazdy:
  • dzień 1. Amsterdam - Den Haag - ok. 50 km
  • dzień 2. Den Haag - Rotterdam - ok. 60 km
  • dzień 3. Rotterdam - Anwerpen - 96 km
  • dzień 4. Antwerpen - Eindhoven - 84 km
  • dzień 5. Eindhoven (Sint-Oedenrode) - Bennkom - 75 km
  • dzień 6. Bennekom - Utrecht (Odijk) - ok 35 km
  • dzień 7. Utrecht - Amsterdam - 40 km
W kilku miejscach jak Antwerpia, Amsterdam i Bennekom planujemy zostać dłużej niż 1 dzień.

Noclegi na polach namiotowych nie wyszły aż tak wysokie jak myślałam, że będą na początku. Nie licząc Amsterdamu (nie mam jeszcze pewności jak długo tam będziemy) wyliczyłam ok 77 euro za 6 noclegów dla dwóch osób. Owszem jest to sporo w porównaniu w Polskimi cenami, ale patrząc na standard tych pól - prezentują się o wiele lepiej niż te u nas. Plus korzysta z nich masa ludzi.

Według pierwszych planów po przylocie do Amsterdamu mieliśmy zostać tam na jeden dzień, ale byłoby to marnowanie czasu - w Amsterdamie za dłużej chcemy się zatrzymać na sam koniec wyprawy (stąd i tak mamy lot powrotny do Polski). Tego dnia po skręceniu rowerów na lotnisku chcemy na spokojnie dojechać do Hagi - jest to tylko 40 km. Może uda nam się pierwszego dnia załapać na zwiedzanie Madurodamu, który położony jest blisko naszego pola namiotowego (4 km).
Musimy koniecznie pamiętać aby kupić bilety wstępu do wszelakich miejsc, które chcemy zobaczyć - online. Wtedy ceny są niższe o ok 5-10% a bilety mają długi czas ważności.

PS. Mój blog jest też dostępny pod krótszym aliasem - www.rowerowanie.glt.pl

W końcu zrobiła się ładna pogoda. W sobotę aby wyrwać się z bałaganu jaki panował w mieście (święto Łodzi, juwenalia, urodziny manufaktury, noc muzeów, pfffff za dużo tego...) pojechaliśmy w stronę Brzezin przebijając się wcześniej przez Kalonkę, Grabinę, Moskwę.
Pierwsze większe kółko na Scotcie.
Moja opinia nadal nie uległa zmianie - śmiga się na nim rewelacyjnie! W dodatku na kilku fragmentach mieliśmy bardzo ładny równy asfalt - można było zaszaleć.

A oto traska:



A tu kilka fotek:












Inwestycja w rower to jedno, ale jeszcze kilka innych rzeczy do jazdy by się przydało... :)

Muszę koniecznie zainwestować w spodnie kolarskie 3/4 z wkładką damską. Jak na razie mam tylko jedną parę spodenek z pieluchą, na które zakładam zwyczajne sportowe spodnie. Nie jest to zbyt wygodne szczególnie w cieplejsze ale nie upalne dni. Bardzo mi się przydadzą sensowne typowo kolarskie spodnie...
Upatrzyłam już sobie gatki firmy Rogelli w całkiem przyzwoitej cenie.

Dodatkowo po ostatniej przejażdżce do Lasu Łagiewnickiego wiem, że muszę uzbroić się w okulary z wymiennymi soczewkami (ciemną - polaryzacyjną; żółtą - rozjaśniającą; przezroczystą - zwyczajną ochronną).
Przez 8 km jechałam z małą muszą w oku, która uparcie jechała na gapę... Nigdy więcej takich sytuacji!



Ciekawą opcją wydają mi się okulary Goggle E766-1.

Wysokiej jakości soczewki poliwęglanowe i polaryzacyjne zastosowane w okularach zapewniają ochronę przed szkodliwym promieniowaniem UVA i UVB.
Soczewki polaryzacyjne ograniczają do minimum wpływ wszelkiego rodzaju odblasków, czy oślepień przy bardzo silnym świetle, polepszają kontrast widzenia, likwidują odbicia światła od płaskich powierzchni (woda, śnieg, piasek, szosa).
Soczewki wykonane z poliwęglanu charakteryzują się wysoką twardością i odpornością na zarysowania. Soczewki nie powodują zniekształceń i zaburzeń widzenia.
System Lens Change umożliwia wymianę soczewek, by dopasować okulary do aktualnych warunków atmosferycznych - patrz instrukcja.
Oprawka wykonana z grilamidu TR 90, wysokiej jakości odmiany nylonu, wyjątkowo odpornej na rozciąganie i wyginanie. Materiał wytrzymały na uderzenia, elastyczny, przyjemny w dotyku, o właściwościach antyalergicznych. Okulary wykonane z grilamidu są lekkie, wytrzymałe i wygodne w użytkowaniu.
Regulowane gumowane noski i gumowane końcówki zauszniki zapewniają komfort użytkowania.
Kategorie szkieł i przepuszczalność światła:
 * szkła przyciemnione: kat.3 - intensywne światło słoneczne - 8%-18%
 * szkła rozjaśniające: kat.1 – słabe światło słoneczne – 43% - 80%
 * szkła przezroczyste: kat.0 – bardzo słabe światło słoneczne - 80%-100%

Jeszcze jedna rzecz a mianowicie koszyk na bidon... w poprzednim rowerze nie miałam generalnie żadnego przez geometrię tamtej ramy - nie była ona ani trochę wygodna do korzystania z bidonu w trakcie jazdy. Teraz już jest inaczej. Szukam jakiegoś ala szosowego, lekkiego, ciemnego, póki co nie mam nic konkretnego na oku :) Ale muszę się pospieszyć :)

Jak to jest, że przez cały tydzień kiedy człowiek musi pracować od rana do wieczora i nie może wtedy znaleźć dłuższej chwili na większy rowerowy dystans to jest piękna i słoneczna pogoda,
a jak tylko przychodziło weekend to zaczyna bezustannie padać deszcz i jest zimno? Świat jest pokręcony...

Dziś tak właśnie było. Dzień zapowiadał się świetnie. W regionie organizowane były 3 fajne imprezy rowerowe, w tym 2 dla dzieci, które niestety nie wypadły tak fajnie przez poranną ulewę i niską temperaturę.
Sama miałam jechać na Rajd do Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, ale kiedy obudziłam się o 7 rano i zobaczyłam co dzieje się za oknem... poszłam dalej spać. Niestety jazda w strugach deszczu to nie jest to Tygryski lubią najbardziej :( "Na szczęście" jak wstałam pogoda nie uległa zmianie. Gdyby było inaczej, mówiąc delikatnie, nie byłabym pocieszona...

Muszę pokręcić teraz więcej, żeby przyzwyczaić się do nowej maszyny nabytej w ostatni czwartek (taaak, koniec z gadaniem który rower wybrać ;P powrócę do tematu jak będę szukać szosówki).
Jest to wcześniej wspomniany Scott Sub 30. Świetny rower... kręci mi się na nim strasznie lekko i wygodnie :)
Jedyna wada to aż 4 podkładki pod mostkiem, troszkę zbyt wysoko zamieszczona jest przez to kiera i postawa jest nieco mniej aerodynamiczna. W przyszłości pewnie coś z tym zrobię :)


Jestem pod wrażeniem tylnej przerzutki Shimano Deore RD-M592 Shadow, bardzo fajnie wykonana, sztywna, mocna i biegi zmienia się bezszelestnie (póki jej nie zapiaszczyłam). Nawet nie śmiem jej porównywać z wcześniejszą Acerą :P

Po raz pierwszy też jeżdżę na manetkach Alivio. Milo, że zajmują mało miejsca na kierownicy. Dzięki temu jest więcej przestrzeni na światło i GPS, że też pomyślę o mapniku na dłuższe trasy :)

Mam nadzieję, że będzie to ostatnia wypocina pod tytułem "a może jednak ten rower...".
Dziś wszystko się wyjaśniło.

W Gold Sporcie wpadł mi w oko rower obok, którego już nie raz przechodziłam i wiedząc, że będzie on na mnie lekko za duży wiedziałam, że nie jest on dla mnie. Jak się okazało niesłusznie. Fakt, jest z 1-2 cm na mnie za wysoki, ale wg Pana Tomasza jest to dozwolona granica tolerancji, także nie mam się o co martwić. Na długość na szczęście idealny i prowadzi mi się go bardzo wygodnie i lekko.

Mowa o Scott Sub 30 z rocznika 2011.

Stoją jeszcze dwa osobniki tego roweru w odosobnieniu. Może się okazać, że są to ostatnie "sztywniaki" dostępne w GS. Rowery nie posiadające amortyzatora zwyczajnie się nie sprzedają i zalegają w magazynach sklepowych - tak jak mój przyszły Sub.

  • Wymiary: XS S M L XL
  • Waga: 11.80 kg
  • Rama: SUB Alloy with EVO Dropout, 700c
  • Widelec: Scott SUB straight alloy fork 700C, V-Brake
  • Stery: Ritchey Comp Logic Zero, semi integrated
  • Przerzutka (tył): Shimano Deore RD-M592 SGS, 27 Speed
  • Przerzutka (przód): Shimano Alivio FD-M430 black
  • Manetki: Shimano Alivio SL-M430, Rapidfire plus 2
  • Klamki hamulców: Scott Comp 1.9
  • Hamulce: Scott Comp V-Brake
  • Korbowód: Shimano FC-M430-8, 48 x 36 x 26 T
  • Oś korbowodu: Shimano BB-ES 25 / 68-121mm
  • Kierownica: Scott SUB 1, Oversize 31.8mm 9° Bend, 600mm
  • Mostek: Scott Alloy, 31.6mm, 4 bolt
  • Pedały: Wellgo 127 S
  • Sztyca: Scott Alloy, 31.6mm
  • Siodło: Scott SUB SC-19
  • Piasta (Przód): Scott CO-31
  • Piasta (Tył): Shimano FH-RM 60
  • Łańcuch: KMC X.9
  • Kaseta: Shimano CS HG 30-9, 11-32 T
  • Szprychy: stainless black, 14G/2mm
  • Obręcze: Rigida DP 2000 700C, 32H, cnc
  • Opony: Continental Sport Contact 622-37C

Następną grubszą trasą jaką chcemy zrobić jest wypad do Holandii i zwiedzenie najciekawszych miejsc w części centralno-zachodniej kraju.

Wyjazd rozpocznie się 17 lipca, tego dnia mamy lot z Warszawy Okęcie do Amsterdamu Schiphol.

Główne miejsce na trasie:

  1. Amsterdam
  2. Haarlem (20 km)
  3. Zandvoort (9.3 km)
  4. Leiden (33.5 km)
  5. Den Haag (21.8 km)
  6. Delft (10.3 km)
  7. Rotterdam (16.2 km)
  8. Dordrecht (22.4 km)
  9. Breda (33.6 km)
  10. [Belgia] Antwerpen (54.6 km)
  11. [Belgia] Turnhout (50.9 km)
  12. Eindhoven (50.4 km)
  13. 's-Hertogenbosch (36.5 km)
  14. Arnhem (63.8 km)
  15. Bennekom (16.9 km)
  16. Ede (5 km)
  17. Utrecht (46.3 km)
  18. Amsterdam (39.3 km)


Trasa rowerowa 1561024 - powered by Bikemap 
Trasa jest jeszcze do głębszego przeanalizowania i oznaczenia miejsc noclegowych. Dokładny przebieg trasy mam wrażenie, że poznamy dopiero na miejscu po tym jak zakupimy mapę z wykazem dróg rowerowych w Holandii.

Czyli kolejne łowy "sztywniaka"...

Za poradą kilku rowerowych znajomych zainteresowałam się rynkiem rowerowym w Czechach. Kilka sklepów oferowało w sprzedaży rower Cube SL Cross 50, jednak podobnie jak u nas - to tylko dane i sposób na wypozycjonowanie się w google pod tym hasłem wśród czeskich sklepów. W Czechach ten rower również nie jest dostępny i nie będzie. Coś jest nie tak z Cubem, chyba plotki o wycofywaniu się stają się prawdziwe.

Scott Metrix 40 2012 jest kolejnym rowerem, który w pewien sposób wpadł mi w oko. Cóż, jest sztywny, dość lekki i pod względem funkcjonalnym - w sam raz. Szkoda tylko, że nie ma pivotów na przedni bagażnik, ale chyba wytrzymam, najwyżej w wyższej potrzebie zainwestuje w obejmy.

Co ważne jest dostępny bez większych problemów.

Jego dane:
  • Wymiary - Men: XS / S / M / L / XL; Solution: XS / S / M / L
  • Waga - 11.60 kg
  • Rama - New Metrix V-Brake, 6061 Alloy, FlatBar specific Geometry
  • Widelec - Metrix V-Brake
  • Stery - Ritchey OE Logic Zero, semi integrated
  • Przerzutka (tył) - Shimano RD-M 360 Acera, 24 Speed
  • Przerzutka (przód) - Shimano FD-M191
  • Manetki - Shimano ST-EF 51
  • Klamki hamulca - Shimano ST-EF 51
  • Hamulce - Tektro RX1
  • Korbowód - Shimano FC-M171, 48x38x28, w/ chainguard
  • Oś korbowodu - Shimano BB-UN 26, 68-122mm
  • Kierownica - Scott Hot Rod, T shape Flat, 600mm, 9° bend
  • Mostek - Scott Alloy, 31.8mm, 4 bolt
  • Pedały - Wellgo 127 A
  • Sztyca - Scott Alloy, 27.2
  • Siodło - Scott SC-19
  • Piasta (Przód) - Scott CO-21
  • Piasta (Tył) - Shimano FH-RM 30
  • Łańcuch - KMC Z-7
  • Kaseta - Shimano CS-HG31, 11-32T
  • Szprychy - stainless black, 14G, 2mm
  • Obręcze - Ryde DP 2000, 700C, 32H, CNC
  • Opony - Kenda Kwest, 700 x 32C

Teraz czas na kolejną wizytę w Gold Sporcie. Może uda się go przymierzyć :)

Podjazd i zjazd, kolejny podjazd i w nagrodę zjazd [...].

Tak w dużym skrócie można określić jazdę po Jurze Krakowsko - Częstochowskiej.

Wybór tego miejsca na tegoroczną majówkę okazał się generalnie strzałem w 10-tkę. Jest to miejsce gdzie każdy rowerzysta znajdzie coś gdzie siebie. Dzika przyroda w postaci Ojcowskiego Parku Narodowego. Dużo tras szosowych o różnorodnym ukształtowaniu terenu, a także PTTKowskie szlaki rowerowe dla tych lubiących bardziej ekstremalną jazdę. Historia Polski zamknięta w murach licznych zamków, które bez wątpienia są wizytówką tego regionu.

Nasz wyjazd rozpoczął się 28 kwietnia o 5 rano. Wraz z rowerami wpakowaliśmy się do pociągu relacji Łódź - Częstochowa i po ponad 2 godzinach byliśmy na miejscu. Twarze nam się uśmiechały na widok dużej liczby rowerzystów w pociągu - bardzo fajnie, że coraz więcej osób wybiera tą metodę podróżowania i zwiedzania wybranych regionów.

Dzień 1. Częstochowa - Mirów



Z Częstochowy wydostaliśmy się ulicą Legionów w kierunku Olsztyna. Tutaj jechaliśmy długą i bardzo ładnie utrzymaną drogą rowerową. Po kilku kilometrach wpadliśmy w las. Warunki jazdy nieco się zmieniły, na pierwszym z większych podjazdów pojawiła się potrzeba zejścia z roweru i pomaszerowania z nim pod górkę. Było warto, bo po dostaniu się na szczyt wzniesienia widok był bardzo obiecujący. W oddali widać było już pierwszy zamek jaki chcieliśmy zwiedzić czyli zamek w Olsztynie.

Będąc już na zamku pozostawiliśmy rowery wraz z sakwami tuż przy wejściu - bardzo sympatyczny Pan, który sprzedawał bilety wstępu zaoferował się, że rzuci na nie okiem. Dzięki temu na spokojnie mogliśmy zwiedzić cały zamek i nieco odpocząć od rowerowania. Tym bardziej, że trafiliśmy na bardzo ładną pogodę - temperatura w najcieplejszym momencie dnia sięgała 30-35 st. C.



Za Olsztynem rozpoczęły się większe podjazdy. Przyznam się bez bicia, że momentami miałam już dość :) Na szczęście po każdym pokonanym podjazdem była chwila wytchnienia podczas zjazdu. Prędkości podczas zjazdów były dość konkretne, kilka razy przekroczyliśmy 50 km/h. Tego dnia nie mieliśmy już innych punktów do zwiedzenia także depnęliśmy i popołudniu dotarliśmy do naszego pierwszego miejsca noclegowego czyli Mirowa.

Mirów także jest szczęśliwym posiadaczem zamku, jednak jego zwiedzanie pozostawiliśmy sobie na dzień następny. Po rozbiciu namiotów mieliśmy już tylko siłę na kolację oraz grę w karty.

Przed wyjazdem cała nasza trójka popełniła jeden błąd taktyczny, dało się to odczuć po pierwszym dniu rowerowania - wszyscy byliśmy spaleni od słońca i nikt z nas patrząc na wcześniejsze prognozy pogody nie pomyślał, aby wziąć ze sobą preparat do opalania z filtrem. Nauczka na przyszłość :)

Dzień 2. Mirów - Podzamcze
Z samego rana zwiedziliśmy zamek w Mirowie - najmniejszy z tych, które mieliśmy na liście. Zwiedzanie ograniczyło się do krótkiego spaceru dookoła ruin, ponieważ wszystko było ogrodzone i wstęp był zabroniony. 


Następnie podjechaliśmy do Bobolic oddalonych od Mirowa o niecałe 2 km. Zamek w Bobolicach zrobił na nas ogromne wrażenie tym bardziej, że od roku 1998 trwa tutaj remont i rekonstrukcja. Wstęp kosztował nas 10 zł od głowy, nie mało, jednak biorąc pod uwagę jak te środki są wykorzystywane nie żal nam było ani jednej złotówki. Sami zobaczcie:




Po udanym zwiedzaniu i sesji fotograficznej na tle zamku wróciliśmy do Mirowa na nasze pole namiotowe.



Po spakowaniu ruszyliśmy w kierunku Podzamcza położonego kilka kilometrów na wschód od Ogrodzieńca. Już na samym początku jazdy powitały nas dwa wredne podjazdy, które pokonywać musieliśmy w pełnym, palącym słońcu. Dopiero w Kroczycach znaleźliśmy sklep, w którym zaopatrzyliśmy się w kremy na naszą opaleniznę (spaleniznę) :) Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej, w kierunku Giebła. Okazało się, że nasza zdolność poruszania się w terenie tutaj zawiodła, w Kiełkowicach pominęliśmy drogę (skrót), która bezpośrednio prowadziła do Podzamcza, tym sposobem jadąc dalej musieliśmy się zmierzyć z najwyższym podjazdem w okolicy. Nie byliśmy zachwyceni patrząc na niego z dołu (max nachylenie 8.4 %), ale nie było wyjścia...


Do samego Podzamcza dotarliśmy ok godziny 18. Pole namiotowe okazało się bardzo przyzwoite, zadbane. Nie byliśmy tutaj sami, poza nami były trzy inne grupy rowerzystów oraz mały zwierzyniec właścicieli pola. Po rozbiciu namiotów wybraliśmy się do "centrum" na kolację. Chcieliśmy także załapać się na wieczorne zwiedzanie zamku, ale niestety nie zdążyliśmy. Także ten punkt programu musieliśmy pozostawić na dzień następny.
Wieczorem tradycyjnie odbyła się gra w karty (Maciek jak zawsze musiał wszystkich pokonać) oraz ustalanie trasy na kolejny dzień.





Dzień 3. Podzamcze - Ojców


Ustalona przez nas trasa zapowiadała się radośnie, mieliśmy do pokonania ponad 50 km. Pogoda jak można się domyślać cały czas poprawiała nam opaleniznę. Podjazdy na samym początku dawały w kość. Dopiero w miejscowości Sułoszowa nasze nogi mogły naprawdę odpocząć - do samego Ojcowa mieliśmy piękny zjazd.
Po drodze zatrzymaliśmy się w Pieskowej Skale, zwiedziliśmy dziedziniec tutejszego zamku oraz zobaczyliśmy słynną Maczugę Herkulesa - prawdę mówiąc na zdjęciach wygląda na większą niż w rzeczywistości :)



Do Ojcowa dojechaliśmy bardzo szybko, od samego wjazdu dało się odczuć przyjemny chłód który pochodził od otaczającego lasu i rzeki Prądnik położonej w dolinie.
Pole namiotowe w Ojcowie znajduje się na samym początku miejscowości od strony północnej. Rozstawiliśmy nasze małe domki i bez sakw udaliśmy się na zwiedzanie Ojcowa.
Jako, że Ojców leży na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego nie spodziewajmy się po nim wielkiego kurortu. Jest tu sklep, informacja turystyczna, bar - grill oraz kilka pensjonatów.

Dość ciekawą ikoną Ojcowa jest kaplica pw. św. Józefa Robotnika zwana Kaplicą Na Wodzie pochodzi z 1901 r. Zbudowana na planie krzyża, na filarach zamocowanych na dnie Prądnika. Według tradycji, usytuowanie kaplicy nad Prądnikiem związane było z zarządzeniem cara Mikołaja II, który zabronił budowania obiektów sakralnych na ziemi ojcowskiej, wobec czego kaplicę wzniesiono "na wodzie”.

Kaplica na Wodzie

Zamek w Ojcowie

Brama Krakowska

Dzień 4. Ojców - Kraków


To był ostatni dzień naszej jazdy przez Jurę Krakowsko-Częstochowską. Rozpoczął się dość chłodno, a wszystko dzięki jaskiniom, które mieliśmy okazję zobaczyć. Chłodno gdyż temperatura zarówno w Grocie Łokietka jak i Jaskini Wierzchowskiej nie przekraczała 7.5 st C. Szczególnie przyjemne okazało się zwiedzanie tej drugiej, tutaj grupa osób oprowadzanych przez przednika liczyła całe 3 osoby - czyli tylko nas, dzięki temu mogliśmy wszystko dokładnie zobaczyć i bez problemu porozmawiać z przewodniczką.





Była już godzina 17.00. Wsiedliśmy na rowery i nasz następny dłuższy przystanek miał już miejsce w Krakowie. Do samego Krakowa jechało się bosko - ok. 24 km zjazdu. Można powiedzieć, że już na początku Krakowa skończyły się przyjemności naszej wycieczki. Najpierw troszkę pobłądziliśmy - kilka osób kierowało nas w zupełnie innych kierunkach. Po dotarciu do centrum postanowiliśmy jednak poczekać na nocny pociąg do Łodzi, który z dworca Kraków teoretycznie odjeżdżał o 1:50. Niestety na miejscu okazało się, że pociąg ten nie zabiera rowerzystów - na początku i końcu składu były kuszetki (znając życie puste...). Mieliśmy przed sobą całą noc na nogach w oczekiwaniu na pociąg, który odjeżdżał dopiero o 8:50 rano. Zostawiliśmy wszystkie nasze bagaże w schowku na dworcu i ruszyliśmy na miasto. Kryzys na spanie przyszedł ok godziny 2:00, jednak przez chłód nie udało nam się zdrzemnąć nawet na chwilę. Ok godziny 5:00 postanowiliśmy pójść do poczekalni w głównym budynku dworca - tutaj zupełnie odechciało nam się spać dzięki Panom z ochrony, którzy kazali opuścić nam budynek gdyż w regulaminie jest wyraźnie napisane, że "zabrania się jeżdżenia na rowerze" w budynku. Nie daliśmy za wygraną. Panowie wybitnie nie rozumieli co oznacza "na rowerze"... Jako, że my prowadziliśmy rowery (nie byliśmy "na" tylko obok) i był to nasz opłacony bagaż, nie opuściliśmy budynku tak jak chcieli tego ochroniarze, którzy na siłę wymyślali na poczekaniu nieracjonalne argumenty. Skarga została oczywiście napisana i wysłana do PKP (Popsujemy Każdą Podróż) wraz z informacją, że Panowie z ochrony pełniący służbę tamtego dnia przysypiali sobie elegancko na ławeczkach nie zwracając uwagi zupełnie na nic (poza nami). Póki co odzewu brak.

Tak czy siak wyjazd zaliczam do bardzo udanych pomimo wielu cierpkich słów wypowiadanych na widok podjazdów i kilku zgrzytów z osobami trzecimi. Bardzo fajnie, że tym razem byliśmy w składzie 3-osobowym. Był z nami Kuba (baaaardzo dobry znajomy), który wybrał się na rowerową wycieczkę z sakwami po raz pierwszy i który (co najważniejsze) został zarażony i planuje już kolejny wypad :)

Wnioski na następne wyjazdy:
  • zabrać krem do opalania
  • nabyć mapnik (ciągłe zatrzymywanie się, żeby sprawdzić mapę jest nieco drażniące, szczególnie po 10 razie)

Trasa ustalona,
pola namiotowe namierzone,
rzeczy do wzięcia naszykowane.

Teraz czekamy do soboty.



Trasa rowerowa 1534300 - powered by Bikemap 

Krótko i na temat.

W Polsce nie znajdę wymarzonego dla mnie roweru.

Wydawało mi się, że mam dość ograniczone wymagania, którym sprosta polski rynek rowerowy jednak okazuje się, że jestem jakimś kosmitą i mam nadludzkie wymagania.
A co potrzebuję? Rower lekki, sztywny (czyt. bez żadnych amorków, dodatkowych pierdół, które tylko zwiększałyby wagę i "bajerność" roweru), musi być przystosowany do podróży z sakwami. To wszystko...
Mało wymagań, prawda? Też mi się tak wydawało.

Po tym jak okazało się, że mojego wymarzonego roweru - Cube SL Cross - nie otrzymam, bo póki co nie ma tego modelu w naszym kraju i co smutniejsze prawdopodobnie się tutaj już nie pojawi (Cube podobno powoli wycofuje się z naszego rynku) - zaczęłam szukać alternatywy.

Jaki bike byłby sztywny i miał dziurki na bagażnik... hmm...

Kolarka (modele "podziurawione")? Owszem, wszystko byłoby idealnie gdyby nie fakt, że obecne rowery tej kategorii mają  bardzo niskie "nadkola" i zmiana oponek na nieco szersze z bieżnikiem jest zwyczajnie niemożliwa. Gdyby nie to - miałam już namierzone dwa modele: Jamis Ventura Sport i Giant Defy.
Ale niestety, z listy wyboru musiały zniknąć.

Rower trekkingowy? Niby tak, ale nie. Zupełnie nie odpowiada moim wymaganiom. Teoretycznie wg polskiego rynku rowerowego jest to rower uniwersalny i stworzony do podróżowania, ale dużo brakuje mu do mojego ideału. Plus rower taki już w sumie mam i nie bez powodu chcę go zamienić na coś innego. Nie twierdzę, że są one bezużyteczne - wręcz przeciwnie, ale ja szukam czegoś mniej typowego, wykraczające poza standardy w PL.

Cyclocross i Touring - to jest to. Rowery idealne!
Znalazłam kilka interesujących modeli, jednak próba znalezienia jakiegokolwiek w Polsce skończyła się niepowodzeniem. Jedyne wyjście to sprowadzenie roweru z zagranicy od zewnętrznych dystrybutorów. Cieszę się, że chociaż jest taka możliwość. W takiej sytuacji muszę liczyć się z niemałymi kosztami - same rowery mają przyzwoite ceny oraz doliczyć muszę kwotę za samo ściągnięcie maszyny do domu. Mam wrażenie, że prędzej czy później zdecyduję się na to rozwiązanie. Nie mam najmniejszego zamiaru decydować się na rower, z którego wiem, że nie będę zadowolona.
Szkoda tylko, że do Holandii będę musiała się wybrać aktualną maszyną.

Może stanie się cud i Cube SL Cross (50) pojawi się gdzieś w Polsce? Prawdę mówiąc na to liczę.
Jeżeli nie, będę miała zabawę pod koniec sezonu.

Swoją drogą kiedyś posiadanie roweru z amortyzatorem uznawano za szpan i oznakę dużego zainwestowania w rower - teraz to "sztywniaki" należą do tej wąskiej grupy. Szkoda.

Z przyczyn ode mnie niezależnych, czyli braku roweru Cube SL Cross 2012 (o którym pisałam jakiś czas temu) u polskiego dyspozytora jestem poniekąd zmuszona wybrać coś innego. Wybór wśród rowerów takich jak ten akurat Cube jest niewielki - niestety. Dlatego też zdecydowałam się na rower typowo szosowy. Szosowy ale gotowy do dłuższych podróży - z mocowaniem na bagażnik - co mnie akurat bardzo cieszy.

Konkretnie jest to Jamis 2012 Ventura Sport (Black) - osprzęt może nie jest tutaj najwyższy (oparty na Shimano Sora) ale za to jest lekki i spełnia moje wymagania. Nie jestem zawodowcem, także na pewno nie jest mi potrzebna bardziej zaawansowana maszyna.



Parametry:

RAMA:
Kinesis 6061 sloping radius top tube design, SST tubing diameters, 34.9 seat tube, replaceable derailleur hanger

WIDELEC:
Aero straight blade, aluminum blades & crown with cromoly steerer

KORBA:
FSA Tempo compact double, 50/34, 170mm (48/51), 172.5 (54/56) 175mm (58/61)

PRZERZUTKA PRZEDNIA:
Shimano FD-3400 front with 34.9mm alloy clamp

PRZERZUTKA TYLNA:
Shimano Sora RD-3400

MANETKI:
Shimano ST-2300 Dual Control STI, 16-Speed

KASETA:
SRAM PG-850 8-Speed 12-26T

PIASTY:
Alex ID-19 double wall alloy rims with GSW sidewall, 28/32H, Formula alloy hubs with QR and 14g stainless steel spokes

HAMULCE:
Tektro R317 alloy dual pivot calipers with adjustable pads and Shimano ST-2300 STI brake levers

OBRĘCZE:
Alex ID-19 double wall alloy rims with GSW sidewall, 28/32H, Formula alloy hubs with QR and 14g stainless steel spokes

OPONY:
Vittoria Zaffiro, 700 x 23c

SIODEŁKO:
Jamis Road Sport with SL top and satin steel rails

WAGA (kg):
10,34 kg

Mało się tutaj ostatnio dzieje, a to wszystko przez Święta, które koszmarnie mnie rozleniwiły, a z drugiej strony ilość pracy wyłącza mnie dość mocno z życia. Non stop jakieś mniejsze i większe projekty.
Już nie mogę doczekać się majowego weekendu i 9 dni wolności na rowerze.

Od dziś pogoda zaczyna się rozkręcać w końcu w stronę wiosny, także liczę, że w najbliższy weekend będzie okazja na nadrobienie rowerowania.

Koniec, wracam do roboty ;)

Ostatniego dnia marca postanowiła odwiedzić nas zima. Za oknem od około 2h pada śnieg i póki co nie zapowiada się, aby było inaczej. Prognozy pogody na szczęście nie są aż tak złe, śnieg ma zniknąć już jutro lub w poniedziałek, a niska temperatura (6-9 st C) ma się utrzymać do końca zbliżającego się tygodnia.
Później powrócić ma już wiosna z wyższymi temperaturami.
Koniec końców dobrze się złożyło, że załamanie pogody przyszło dziś a nie wczoraj na masie krytycznej.  Nie da się ukryć, że wolałabym zrealizować moją weekendową trasę niż przejazd masowy.   3mam kciuki też za pogodę podczas majówki - nasze plany są już dość szczegółowe i ładna, słoneczna pogoda byłaby mile widziana (rok temu podczas zwiedzania okolic Torunia i Bydgoszczy ostatni dzień był dość zimny po czym spadł śnieg).

Jako, że pogoda dziś była taka a nie inna, mieliśmy okazję aby odwiedzić nasze ulubione piwne miejsce czyli Piwotekę Narodową. Najlepszą łódzką piwną knajpkę gdzie można napić się oryginalnych i ciekawych piw.
Dziś do menu trafiła nowa pozycja browaru Pinta - Imperium atakuje (oficjalnie o godz 20:00 odbyła się polska premiera tego piwa).
Piwo na pewno specyficzne w swoim smaku, z początku dość delikatne, jednak po chwili "atakuje" nas jego mocna gorycz. Przyznam, że tak goryczkowego piwa dawno nie piłam :) Smakowało mi, choć na listę "the best od the best" na pewno nie trafi. Brakuje mi Czarnej Dziury tego samego browaru, mam ogromną nadzieję, że w tym roku jeszcze pojawi się w Piwotece :)

Dość tradycyjnie wzięłam sobie dziś Wiśnie w Piwie browaru Kormoran, owocowe p  lekko słodkim smaku piwko o mocy 5.2% obj. Piwko to zostało wyróżnione srebrnym medalem na European Beer Star w Norymberdze.


Na drugą turę trafił Kocour Pale Ale. Mało intensywne o lekkim smaku piwo czeskie. Nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia jak inne gatunki Kocoura, ale jako osoba niezbyt wymagająca w tej dziedzinie mogę go polecić :)


Btw zmienia pracę mój ulubiony sprzedawca z Piwoteki :( Będzie nam go bardzo brakowało!

Dziś odbyła się trzecia w tym roku masa krytyczna w Łodzi, pierwsza dla mnie w tym sezonie.
Pomimo kiepskiej pogody pojawiło się 387 osób na jednośladach. Jako, że troszkę popadało nawierzchnia była mokra i śliska - sprzyjało to licznym wywrotkom. Na szczęście żadnemu uczestnikowi nic wielkiego się nie stało, w najgorszym wypadku skończyło się na otarciach skóry. Jadący z nami ratownicy medyczni od razu ruszali na pomoc. Ogólnie masa na plus, przejazd spokojny, bez żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.

A oto trasa, jaką dziś pokonaliśmy:



Przy okazji miałam okazję poznać w końcu osobiście Czarka od serwisu cykloid.pl, którego z miejsca pozdrawiam, a Wam polecam odwiedzenie jego rowerowo zakręconego portalu. :)

A teraz będzie projektowo :)
Znalazłam w sieci bardzo ładny symbol serca utworzonego z łańcucha rowerowego. Postanowiłam go wykorzystać jako motyw na koszulkę. Tak się prezentuje:


Do długiego weekendu majowego pozostał już tylko miesiąc, najwyższy czas aby zaplanować na tą okoliczność jakiś rowerowy wypad.

Wstępnie pojawił się pomysł zwiedzenia Jury Krakowsko-Częstochowskiej na rowerach. Teraz planujemy trasę przejazdu.
Teoretycznie istnieje Jurajski Rowerowy Szlak Orlich Gniazd (czerwony), jednak nie ukrywam, zastanawiam się czy dam radę go pokonać. Z wielu przejrzanych relacji tego typu wycieczek wynika, że nie jest łatwy - bardzo dużo podjazdów szczególnie po piaszczystym lub kamienistym podłożu (urok rowerowych szlaków PTTK). Pokonanie go wymaga dużej wprawy w górskiej jeździe, tym bardziej z dodatkowym obciążeniem.

Ale istnieje kilka innych propozycji przejazdu tego dystansu bez omijania ciekawych miejsc. Jedną z nich jest trasa niżej zamieszczona. Znalazłam ją na serwisie kobieta.pl. Głównie poruszamy się po drogach asfaltowych, przemieszczając się od zamku do zamku.

To co mnie troszkę zmartwiło patrząc na mapę Jury - mała ilość pól namiotowych. Mam nadzieję, że googlując za tymi informacjami przed wyjazdem będzie ich nieco więcej i będą przygotowani na natarcie turystów w okresie majówki :)


Wyświetl większą mapę
Kraków - Ojców - Pieskowa Skała -  Rabsztyn - Smoleń - Ogrodzieniec - Mirów - Bobolice - Dzibice - Ostrężnik - Olsztyn - Częstochowa

Mapa zamków na trasie:

Na Google Maps wysmarowałam sobie kolejną trasę na weekend. Zobaczę czy będzie to najbliższy weekend czy może kolejny - prognozy pogody na początek kwietnia nie są zbyt obiecujące. Na kilku serwisach była mowa nawet o śniegu (O.o).

Tak czy siak dobrze byłoby pojechać tym razem na południe. Dystans to ponad 66 km. Ciekawe czy do tego czasu będę miała już moją nową maszynę :)



Wyświetl większą mapę

Turystyka rowerowa w Polsce powoli zaczyna się coraz bardziej rozwijać. Coraz więcej osób zwraca uwagę, że ten sposób podróżowania jest nie tylko tańszy, ale też gwarantuje przygodę z którą nie może równać się jazda samochodem a nawet pociągiem.


Przed rozpoczęciem zabawy w cykloturystykę musimy uzbroić się w wiele niezbędnych rzeczy jak wytrzymały bagażnik, sakwy, worki wodoszczelne itp. 
Ale pamiętać też trzeba o rowerze. Teoretycznie każdy rower powinien się sprawdzić, ale warto zwrócić uwagę na grupę rowerów, która niestety nie jest w Polsce popularna, a wręcz jest problem z jej dostępnością. Wielka szkoda.

Touring Bikes to rowery, które zostały zaprojektowane z myślą o długich wyprawach z solidnym obciążeniem. 
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest to "standardowa szosówka, nawet trochę brzydsza - nic wielkiego". Błąd.
Rowery te w porównaniu z rowerami szosowymi uzbrojone są z mocniejszą, czasami z wyglądu bardziej masywną ramę (często górna rura jest lekko spłaszczona - podobnie jak w przełajach, dzięki temu wygodniejsze jest noszenie roweru na ramieniu). Kierownica to oczywiście baranek - jest to jedna z najwygodniejszych i najzdrowszych dla naszego kręgosłupa kierownic - pozwala na zmianę pozycji na rowerze, co przy wielogodzinnej jeździe jest niesamowicie ważne. Rama wraz z widelcem przednim jest odpowiednio "podziurawiona", aby można było zamontować bagażnik przedni oraz tylni. Dlatego najczęściej ramy w tych rowerach są aluminiowe lub stalowe (CroMo). Koła (rozmiar 700c) przystosowane są do większych obciążeń, zazwyczaj mają od 36 do 48 szprych. Najczęściej spotykane są hamulce typu Cantilever, ale w niektórych modelach spotkać można hamulce tarczowe.

Oto kilka przykładów rowerów touringowych:

Specialized TriCross

Jamis Aurora

Kona Sutra

Trek 520

Bianchi Volpe

Brodie Elan

Windsor Tourist

Fuji Touring

źródło: wiki